Organizacja - seria odcinkowa » Organizacja - Odcinek 5

Poprzedni odcinek | Spis odcinków | Następny odcinek

Organizacja


Odcinek piąty


Noc z 9 na 10 sierpnia 2001
Falkenhagen, Republika Federalna Niemiec

Noc była gwieździsta, ale bezksiężycowa, gdzieś na horyzoncie pojawiały się pierwsze chmury zwiastujące koniec kilkudniowych upałów. Nad wodą wiał delikatny, przyjemny wiatr. Liście na drzewach trącane jego tchnieniem szumiały cichutko, jakby nieśmiało, nie chcąc zakłócić całkowitej ciszy. Ciszą natomiast nie przejmowały się insekty, które bzycząc wesoło latały między Thorem i Rudolfem nie mogąc się zdecydować czyja krew będzie smaczniejsza.
- Kurwa... – mruknął Steiger – Trzeba się było jakimś aerozolem wypryskać. Pomyślałem o każdym cholernym szczególe z wyjątkiem pieprzonych komarów. – uderzył się dłonią w kark, na którym kolejny owad zasiadł do kolacji – Cicho tu trochę, co nie?
- Taaa, jeśli oni zaczną strzelać to się narobi hałasu...

Rudolf położył zieloną torbę podróżną na masce mercedesa. Wyciągnął z niej dwa MP5SD5. Była to wyciszona wersja słynnego niemieckiego pistoletu maszynowego kalibru 9mm Parabellum. Podał broń koledze, potem znów sięgnął do torby po dodatkowe magazynki zawierające po 30 naboi. Steiger, w przeciwieństwie do Thora, założył celownik optyczny z czterokrotnym powiększeniem. Na niewielkie odległości może się nie przydać, ale za paskiem miał jeszcze, szwajcarskiej produkcji, pistolet SIG-Sauer z dokręconym tłumikiem. Obaj mężczyźni ubrani byli na czarno, na głowach mieli kominiarki. Początkowo chcieli po prostu wysmarować twarz odpowiednią farbą, ale o ile tego pierwszego można się łatwo pozbyć, o tyle ze zmyciem drugiego może być pewien problem. Rudolf przeszedł na tył samochodu, otworzył bagażnik, do którego wrzucił pustą torbę i wyjął z niego dwie kevlarowe kamizelki kuloodporne, takie jakich używa niemiecka policja. Najemnicy szybko założyli je na siebie i sprawdzili godzinę. Dochodziła północ.

Franz Steinbrück widział z okna drugiego piętra dwa nadjeżdżające samochody. Domyślił się, po tym jak zatrzymały się w leśnej przecince, że najemnicy przybyli wykonać swoje „zadanie”, które w rzeczywistości było pułapką zastawioną przez sprytnego Niemca. Franz słyszał już o niepowodzeniu, jakie spotkało tego idiotę Klausa – wypuścił z rąk Stephena Rothmana. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, iż ten Szwajcar, udający obecnie Amerykanina, może być jednym z najgroźniejszych przeciwników, ale uważał, że pułapka w Londynie nie mogła się udać. Trzeba było go tam zabić, a nie wzywać gliny.
- Kurt, Otto – powiedział to trzymanej w ręce krótkofalówki – przygotujcie swoich ludzi na powitanie naszych gości. Właśnie nadjechali od Geibelallee, a samochody zatrzymali w tej przecince między drzewami, dokładnie tak jak się spodziewaliśmy. – chwilę słuchał potoku słów wyrzucanych przez Kurta – Nie, nie wiem czy ustawili samochody tak, aby od razu móc wyjechać na drogę, nie widziałem stąd, ale zakładam, że nie zdążą do nich wrócić...

Wysoki, dobrze zbudowany, niebieskooki blondyn o kwadratowej szczęce przypiął krótkofalówkę do paska i podniósł wytłumiany karabin maszynowy leżący na stole.
- Panowie! – Kurt odezwał się do dziewięciu mężczyzn, którzy otoczyli go półkolem – Nasza zwierzyna właśnie przybywa! – roześmiał się – Pokażmy skurwielom, gdzie raki zimują! Nawet jeśli nasz plan przewiduje, że ci najemnicy się zaczną wycofywać to wpadną w ręce Otta to chyba nie pozwolimy, żeby to jego ludziom przypadł wieniec laurowy, prawda? – podniósł karabin i zakrzyknął – Wykończmy zasrańców!

Otto, wraz z piątką swoich ludzi, leżał ukryty w trzcinach przy brzegu jeziora. Widzieli światła nadjeżdżających samochodów, ale niestety nie mogli dojrzeć najemników przez gęstą zasłonę z drzew. Otto nie był zadowolony, że on i jego ludzie służą tylko jako zabezpieczenie na wypadek jakiegoś niepowodzenia ze strony Kurta. Był przekonany, że gdyby to jego oddział czekał w budynku to takie „zabezpieczenia” nie byłyby potrzebne.

Rudolf i Thor ruszyli w stronę budynku, który miał być meliną handlarzy bronią. Duży, dwupiętrowy dom ogrodzony był dwumetrowym, betonowym murem. Steiger przewiesił swoją broń przez ramię i, ostrożnie chwyciwszy brzeg ogrodzenia, podciągnął się do góry. Powoli rozejrzał się wokół i ze zdziwieniem stwierdził, że nie widzi ani jednego strażnika.
- Jak? – szeptem zapytał Thor
- Tak jak w całej okolicy, tak i tu jest kurewsko cicho – odpowiedział mu i opuścił się na ziemię. – Nie widziałem tam żadnego strażnika, a w domu ciemno. Albo są cholernie nieostrożni, albo ich nie ma...

Franz od urodzenia wychodził założenia, że jeśli chcesz coś zrobić dobrze, zrób to sam. Co prawda był prawie pewny, że Kurt sobie poradzi z dwójką najemników, a nawet gdyby tamci próbowali ucieczki to Otto ich zabije w czasie odwrotu, ale i tak wolał się dodatkowo zabezpieczyć. Kiedy tylko nadał komunikat to swoich ludzi wyszedł z wynajmowanego domu na Geibelallee. Przeszedł kilkanaście metrów chodnikiem, po czym wpadł na pewien pomysł. Przeskoczył przez żywopłot sąsiadów i pobiegł na drugi koniec ich posesji, skąd miał dość dobry widok na zaparkowane między drzewami samochody. Właśnie obserwował jak dwóch ludzi zakłada kamizelki kuloodporne, gdy za plecami usłyszał warczenie psa.
Tego nie przewidział.


Londyn, Wielka Brytania

Klaus Meyer ślęczał nad mapą Dover szukając ulicy, na której znajduje się ten cholerny The Garden House Hotel, w którym chciał zatrzymać się Rothman. Na szczęście najemnikowi nawet nie przyszło do głowy, żeby sprawdzić czy jego telefon nie jest na podsłuchu. Co prawda Klaus zawiódł się, iż Stephen nie zadzwonił do centrali Organizacji, ale telefonicznie rezerwował pokój w hoteliku, więc Niemiec przynajmniej wiedział, gdzie Rothman się wybiera.
I z kim.


Falkenhagen, Republika Federalna Niemiec

Powoli zaczął się odwracać, a jednocześnie sięgnął do kabury przy pasie, gdzie trzymał swojego Desert Eagle’a. Żałował, że nie ma przy sobie żadnej cichej broni, bo strzał z tej armaty postawi całą okolicę na nogi i może zniweczyć plan pozbycia się dwóch najemników Organizacji. Zobaczył przed sobą dużego owczarka niemieckiego szczerzącego swoje kły i groźnie warczącego. Wiedział, że uciec nie zdąży, a za wszelką cenę nie chciał narobić hałasu, więc starał się jak najdłużej zwlekać z oddaniem strzału. Nagle jego krótkofalówka ożyła.

- Tu Otto, cele właśnie przeszedł przeszły przez ogrodzenie od strony południowej, zajmujemy stanowiska.
W tym samym momencie pies szczeknął i skoczył w kierunku Niemca. Franz, dosłownie w ostatniej chwili, wpadł na pewien pomysł. Rzucił swój pistolet prosto w otwartą paszczę psa, który błyskawicznie zatrzasnął na nim swoje zęby. Mężczyzna błyskawicznie przetoczył się przez lewe ramię i, nim owczarek wylądował na ziemi i odwrócił się w stronę człowieka, już ściskał w ręce nóż bojowy. Kiedy pies po raz drugi skoczył na swoją ofiarę, Franz szybko rzucił się na plecy wystawiając jednocześnie prawą rękę w górę.

Kiedy w nocnej ciszy rozległo się szczeknięcie psa obaj najemnicy odruchowo odwrócili się w kierunku hałasu. - Kurwa, - mruknął Rudolf – już myślałem, że mamy psy na ogonie. Swoja drogą ciekawe co wkurzyło tego, co szczekał. - Pewnie zobaczył jakiegoś kota. – Thor wzruszył ramionami i odwrócił się w stronę domu.
Był to duży, piętrowy dom z podpiwniczeniem. Według informacji, jakie dostali od zleceniodawcy skład broni miał znajdować się właśnie w piwnicy, natomiast „sypialnie” handlarzy na górze. Nie wiadomo ilu ich było, ale najemnicy, choć przygotowani na prawie każdą ewentualność, nie spodziewali się zbytnich problemów. W końcu tamci ludzie głównie sprzedają broń, a nie z niej strzelają...

Mężczyźni ostrożnie zbliżali się do okien domu. Choć w środku było ciemno możliwe, że ktoś na parterze trzymał wartę. Na razie wszystko przebiegało jednak pomyślnie. Kiedy podeszli do ściany budynku Rudolf ostrożnie zajrzał przez okno do środka. W mroku nie zobaczył zbyt wiele, ale właściwie był pewien, że nikogo nie ma w dużym salonie na dole. Skinął na Thora, a ten podał mu, niesiony przez siebie łom.
- Tylko zrób to po cichu. – powiedział cicho Thor, który w tym czasie obserwował teren wokół domu.
Rudolf sprawnie otworzył okno łomem, robiąc przy tym jak najmniej hałasu. Chwilę czekali, aby się upewnić, że nikt nie słyszał jak się włamują, po czym kolejno weszli do środka.

W piwnicy Kurt doskonale słyszał jak najemnicy wchodzą do środka. Nie miał jednak zamiaru zareagować – wolał czekać na nich tutaj, na dole, wraz z czterema swoimi ludźmi. Pozostała piątka czatowała na piętrze. Dzięki temu ich przeciwnicy zostaną wzięci w dwa ognie i nie wyjdą z tej operacji żywi...
Franz starał się uspokoić drżące ręce, kiedy podchodził do niebieskiego BMW. Z kieszeni kurtki wyciągnął małe pudełko, wziął głęboki oddech i położył się pod samochodem. Przyświecając sobie małą latarką trzymaną w zębach przymocował bombę do podwozia. Kiedy już był spokojny w stu procentach uzbroił ją. Teraz pozostał mu już tylko mercedes i przy pierwszym wstrząsie umieszczone przez niego ładunki wybuchną. Być może wystarczy tylko moment zapłonu?

Zgodnie z, ustalonym wcześniej planem, Thor i Rudolf postanowili najpierw zabezpieczyć piwnicę. Dzięki temu odetną przeciwników od trzymanej na dole broni. Wątpili, aby wszyscy handlarze spali z pistoletami pod poduszką, więc miało to ułatwić robotę najemnikom.
Pierwszy na schody wszedł Steiger. Broń trzymał gotową do strzału, gdyby tylko zobaczył jakiegoś nieprzyjemnego typa. Kilka stopni za nim szedł Thor. Na dole wszystkie światła były pogaszone, więc pomieszczenie tonęło w mroku, lecz mimo to Steiger bezbłędnie ocenił, że jest ono większe niż na planach. Na pewno sięgało głębiej w ziemię, gdyż sufit znajdował się wysoko nad podłogą. Jakieś trzy metry przed nim stały drewniane skrzynie, zapewne znajdowała się w nich broń. Schylony podbiegł do pierwszej z nich, kątem oka dostrzegł, że Thor chowa się za drugą, kiedy rozbłysły mocne światła, a powietrze zaroiło się od kul wystrzeliwanych z wyciszonej broni maszynowej.

Autor: Popuś, Brak komentarzy · 10993 czytań
Komentarze (0)



Nick: