Wyzwolenie Arulco
Odcinek 3: Rebelia
Szliśmy za Fatimą przez zrujnowane miasto… tak, według standardów w Arulco, to jest miasto, w większości krajów byłaby to zaledwie wioska. Dotarliśmy do niewielkiego magazynu, nawet nie uszkodzonego podczas ostatnich walk tutaj. Steroid pomógł odsunąć Fatimie skrzynię, która stała pod oknem i zauważyliśmy tam ukryte wejście do piwnicy. Na dole znajdowała się kwatera rebeliantów. Kilka pryczy, jacyś ocaleli z masakry w Omercie, kilku uzbrojonych ludzi. Szczególnie jeden wyglądał groźnie, ponieważ w tej chwili jego AK-74 było wycelowane prosto w moją głowę… Zachowałem zimną krew i czekałem na rozwój sytuacji. Fatima ze spokojem powiedziała, żeby opuścił broń… niesamowite jak ta kobieta potrafi zachować zimną krew.
Nagle zza rogu wyszedł dość przystojny, średniego wzrostu mężczyzna w wieku góra 35 lat. Wyglądał na przywódcę tej bandy, widać to było po spojrzeniach pełnych szacunku u jego kompanów. Bez większych wstępów od razu powiedziałem kim jesteśmy:- Przysłał nas Enrico Chivaldori, jesteśmy najemnikami, naszym zadaniem jest wyzwolenie tego kraju spod rąk dyktatorki Deidranny. Teraz szukamy Miguela Cordony, mając nadzieję, że nam pomoże.
- Ja jestem Cordona… ale nie wierzę, że przysłał Was Enrico...
- Mówią prawdę - odezwała się Fatima – Spójrz na ten list.
Miguelowi zajęło chwilę przeanalizowanie tekstu, ale zdawało się, że nam uwierzył. Przynajmniej odesłał dwóch strażników stojących tuż za nim.
- Wygląda na to, że to prawda... więc Arulco ma jeszcze szansę - w głosie Cordony było słychać pewną nutę radości - Na chwilę obecną jedyną pomocą jaką mogę Wam dać jest Ira. Pomoże wam w kontaktach z mieszkańcami okolicznych miast. Niestety brak zapasów i skromna ilość moich ludzi nie pozwala na nic więcej.
- Dziękujemy, jakoś sobie poradzimy. Naszym celem jest teraz lotnisko w Drassen, chcę je zająć jeszcze dzisiaj. Jakiego oporu możemy się spodziewać?
- Jeśli Deidranna jeszcze nie wie o Waszej obecności, to stacjonuje tam jedynie mały oddział milicji. Jednak musicie uważać na okoliczne patrole, czasem jakiś może się zabłąkać i dostaniecie serię w plecy. Nie są może skuteczni, ale potrafią zaskoczyć, nawet jeśli robią to przypadkiem.
- W porządku, a więc wyruszamy do Drassen!
Po rozmowie z Irą, gdy już byliśmy na zewnątrz okazało się, że nie jest z Arulco, a jedynie przyjechała tu w ramach pomocy z Czerwonego Krzyża, a gdy sytuacja się zaogniła, ona postanowiła zostać z rebeliantami. Miała przy sobie tylko rewolwer, podobny do tego, którego używa Spider, niestety w o wiele gorszym stanie. Steroid będzie musiał go sprawdzić w wolnej chwili. Drassen znajdowało się kilkanaście kilometrów dalej na wschód. Kilkugodzinny marsz, a następnie szybki atak od północnej strony lotniska. Ryzykowałem atakując w biały dzień, ale cóż. Teraz liczył się przede wszystkim czas.
Zaskoczyło mnie, że północne ogrodzenie lotniska nie jest pilnowane. W oddali było widać budynki gospodarcze przy pasie startowym. Postanowiłem, że powoli dojdziemy do nich. Po kilku minutach znaleźliśmy się przy niewielkiej awionetce stojącej przy końcu pasa startowego. Tu napotkaliśmy tez pierwszy opór. Trzech strażników, jeden przy hangarze, dwóch przy samolocie. Nie zastanawiając się długo odbezpieczyłem broń i strzeliłem. Jak zwykle skutecznie. W tej samej chwili Steroid trafił ze swojego VISa żołnierza przy hangarze. Hitman za to perfekcyjnie strzelił w drugiego strażnika przy samolocie. Droga była wolna, a ja chciałem jak najszybciej zejść z otwartej przestrzeni. Zaczęliśmy biec w kierunku samolotu, gdy nagle padł strzał... Zanim się zorientowałem, że strzelał ktoś za nami, Hitman, który jak się potem okazało został postrzelony niegroźnie w ramię odwrócił się i powalił napastnika jednym strzałem w głowę.
Daliśmy się podejść. Kilku żołnierzy siedziało pewnie w pobliskim lesie, na szczęście za szybko zdradzili swoje pozycje. Nastała teraz chwila prawdy. Steroid nie zdążył zareagować na tyle szybko i był teraz pod ostrzałem. Na szczęście strzelec był beznadziejny. Gontarski jest ogromnym facetem, a mimo to przeleciało obok niego jakieś cztery, może nawet pięć pocisków! Hitman wraz z nim nie mogli mieć lepszego prezentu: 3 precyzyjne strzały i było po nim. Ja wraz ze Spider udaliśmy się w kierunku radaru, ktoś tam był. Oddałem krótką serię. Dwa pociski trafiły napastnika przy radarze, a trzecia kula kogoś w oddali. Słyszałem tylko jęk kobiety, miałem nadzieję, że to nie był żaden cywil...
W tym samym czasie stała się rzecz najgorsza. Ira wykazała się brakiem doświadczenia i biegnąc w kierunku ogrodzenia przez środek pola dostała prosto w brzuch... strzelec miał ze sobą karabin, że ten strzał jej nie zabił, miała szczęście. Nie zastanawiając się, oddałem w jego kierunku serię, żeby go uciszyć, a Ira lewo dysząc i krwawiąc wycofała się. O dziwo miała na tyle sił, żeby założyć sobie opatrunek! Spider po walce musiała go tylko lekko poprawić. Nadszedł czas odwetu. Przy tych drzewach i głównej bramie skupiony był chyba cały garnizon lotniska. Z jednej strony ułatwiało nam to zadanie, z drugiej... wolałbym mieć możliwość oskrzydlenia ich. Nagle usłyszałem charakterystyczny strzał, jak z broni modelu AK. Okazało się, że Hitman z niej strzela! Potem okazało się, że zabrał ją jednemu z poległych przy samolocie i nawet nie jest to AK, a tylko jego kopia. Ważne, że była zabójcza, o czym przekonał się strzelec z karabinem, który omal nie zabił Iry.
Teraz to już była formalność. Serie karabinu mojego i Hitmana były zabójcze. W 30 sekund pozbyliśmy się całego ogniska oporu, a Spider wykończyła jednego przeciwnika za naszymi plecami. Okazało się, że nie trafiłem cywila, a żołnierza przeciwnika, który został przez panią doktor dobity. Nigdy nie lubiła tej hipokryzji w swoich zawodach. Po wszystkim nadszedł czas zbierania łupów. Trafiło się sporo sprzętu, między innymi broń długa. Może nie nowoczesna, ale działała. Ira dostała z karabinu Arisaka Type-38. Prawdziwy rarytas dla kolekcjonera broni, my mieliśmy dla niego inne zastosowanie. Steroidowi trafiła się broń ciężka, również niestety egzemplarz muzealny. Lewis Mk. I, byłem w szoku, że jeszcze można go spotkać. Deidranna widać kupowała wszystko co się dało, żeby tylko uzbroić swoją armię. Przypomniało mi to Somalijczyków używających karabinów MG-42... Stare czy nie, dalej były bardzo niebezpieczne.
Odbyłem jeszcze szybką rozmowę z zarządcą lotniska. Miałem złe przeczucie, że w przyszłości mnie oszuka, szczególnie, że będzie nadzorował dostawy broni dla nas na to lotnisko. Założyłem już nowe konto na stronie Bobby’ego Ray’a. Niedługo zrobię tam małe zakupy. Okazało się również, że na lotnisku znajduje się cywilny śmigłowiec. Niestety pilot obawiając się o swoje życie uciekł gdzieś na bagna i nikt o nim nic nie słyszał od kilku tygodni. Nawet żołnierze Deidranny go nie znaleźli. Może w przyszłości nam się poszczęści. Śmigłowiec bardzo uprości kwestię transportu.
Uznałem, że nie ma co tracić czasu. Martwiłem się tylko nieco o Irę, ale powiedziała, że da radę. Jedynie trzeba ją będzie trzymać z tyłu. Jak mi powiedziała, na południe znajduje się zniszczona część lotniska, niewielka fabryka i część mieszkalna. Czas było odbić kolejną część Drassen...