Silent Strom |
|
Producent: Nival Interactive | |
Wydawca: JoWooD | |
Wydawca PL: CD Projekt | |
Premiera: 31 października 2003r. | |
Premiera PL: 17 marca 2005r. | |
Gatunek: Strategiczno turowa | |
Wymagania sprzętowe: Pentium 4 2.2 GHz 512 MB RAM karta graficzna 128 MB 2.5 GB na HDD |
Silent Storm jest strategiczną grą turową, stworzoną przez rosyjskie studio Nival Interactive, znane chociażby z produkcji gry "Blitzkrieg". Wyszedł dość "cicho" i do wydania dema prawie nie było słychać o pracach nad nim, co z kolei, zupełnie niesłusznie, przełożyło się także na umniejszenie jego sukcesu.
Akcja gry toczy się w trakcie II wojny światowej, na terenie całej Europy, od Wielkiej Brytanii do Uralu. Fabuła oparta jest jednak na fikcyjnych wydarzeniach. Dla gracza dostępne są 2 kampanie – Aliantów i Osi, składające się z losowej liczby misji. Zatem za każdym razem, gdy przechodzi się Silent Storm, tak naprawdę nie wiadomo, ile czasu zajmie pokonanie wszystkich misji. Ponadto można toczyć także potyczki w "spotkaniach losowych", które nie są bezpośrednio powiązane z fabułą.
Na samym początku kampanii, gracz poproszony zostaje o stworzenie swojej własnej postaci. W tym elemencie podobieństwo do JA2 jest wręcz uderzające. Należy wybrać płeć, narodowość, ustalić wygląd, głos, umiejętności i profesję żołnierza. Stworzyć można dosłownie dowolną postać, od inżyniera – weterana pierwszej wojny światowej do snajpera – gołowąsa. Proces kreowania bohatera jest bardzo istotny, gdyż kieruje się nim od samego początku do końca gry, a jego śmierć oznacza porażkę… Po pierwszej, samotnej misji wprowadzającej, gracz poproszony zostaje w sztabie o dobór 5 towarzyszy. Jest w czym przebierać, bo do dyspozycji oddanych zostało łącznie 40 postaci, różniących się między sobą płcią, narodowością (wśród nich znalazł się nawet Polak, oczywiście po stronie Aliantów), profesją, wiekiem, doświadczeniem bojowym, wyglądem i głosem. Warto wspomnieć, że przy ich projektowaniu pomagał sam Shauna Lyng, ten sam, który tworzył postacie w Jagged Alliance!
Podobnie, jak w JA, w SS gracz do wykorzystania otrzymuje całe spektrum narzędzi mordu. Od broni białej do przeciwpancernej. Łącznie, w grze pojawia się 75 typów broni dostępnej w czasach II wojny światowej, przy odtwarzaniu której pomagał historyk wojskowości. Oczywiście nie można zapomnieć o takim wyposażeniu, jak apteczki, zastrzyki, wytrychy czy próbniki do min – to wszystko również pojawia się w SS.
Na miejsce walki żołnierze dostarczani są samolotem. Można ich jednak po drodze wysadzić wszędzie, gdzie się chce, np. na postój lub by rozegrać walkę niezwiązaną z aktualnie wykonywaną misją. Takie rozwiązanie przypomina trochę mapę taktyczną z JA, jednak w SS teatr działań został zdecydowanie rozszerzony. Z kolei sama walka jest bardzo przypomina to, co pamiętamy z JA. Gdy nie widać wroga, rozgrywka toczy się w trybie real-time, natomiast kiedy dojdzie do spotkania, gra przechodzi do trybu turowego, z punktami akcji, przerwaniami itp.
Tym, co odróżnia SS od dotychczas wydanych części cyklu JA jest grafika i fizyka. Te są w Silent Storm wręcz bajeczne! W pełni trójwymiarowa grafika rodem ze strzelanek, dokładna, wyrazista. Świetnie zaprojektowane lokacje, postacie, bronie. Wszystko jest po prostu fachową robotą. Jeszcze lepsza jest – imho – fizyka. Obejmuje ona dosłownie każdy przedmiot, czy budynek jakie napotka się w grze. Wszystko to można dowolnie niszczyć, przez eksplozje materiałów wybuchowych bądź odpowiednio intensywny ostrzał. Fizyka obejmuje też pociski wystrzelone z broni, które poruszają się po krzywych balistycznych i rykoszetują! Sytuacje, w których strzela się przez drewnianą podłogę do postaci stojącej piętro wyżej są w SS na porządku dziennym. Za fizykę postaci odpowiada dobrze znany ze strzelanek rag-doll. Przykładowo – wróg stojący na balkonie zostaje trafiony w głowę. Siła uderzenia jest tak mocna, że odrzuca jego ciało do tyłu. Uderza ono o barierkę, po czym przetacza się na drugą stronę i spada w dół. Oczywiście trafienie w inne miejsce oznacza zupełnie inny upadek…
Moim zdaniem, Silent Storm ma tylko jedną wadę. Kombinezony pancerne. Alternatywna historia przedstawiona w grze opiera się na nowym typie broni, twz. panzerklainach, które, w momencie, gdy się pojawiają, całkowicie burzą misternie tworzony nastrój. Bardzo ciężko je pokonać, szczególnie jeśli nie posiada się broni przeciwpancernej. Co prawda da się je po walce "przejąć" i zreperować we własnym hangarze, jednak samo ich pojawienie się uważam za największy błąd twórców. Sądzę, że można było stworzyć równie porywającą i interesującą fabułę, nie wykorzystując do tego takiej Wunderwaffe.
Jak widać, Silent Storm w pełni zasłużył na pojawienie się wśród "Gier podobnych do Jagged Alliance". Ta strategia turowa ma tyle wspólnego z cyklem JA, że każdy szanujący się fan turówek, a przede wszystkim Jaggeda, powinien po nią sięgnąć. Tym bardziej, że sprzedawana jest w polskiej wersji językowej (napisy) w jednym pudełku z dodatkiem ("Silent Storm: Sentinels") za 20 złotych. Moim zdaniem jest to cena więcej niż godziwa za tak dopracowany z każdej strony produkt.
Zobacz więcej