Organizacja - seria odcinkowa » Organizacja - Odcinek 6

Poprzedni odcinek | Spis odcinków | Następny odcinek

Organizacja


Odcinek szósty


Noc z 9 na 10 sierpnia 2001
Falkenhagen, Republika Federalna Niemiec

Rudolf odruchowo zasłonił oczy dłonią chroniąc je przed blaskiem silnych reflektorów umieszczonych po drugiej stronie piwnicy. W pierwszej chwili nie zorientował się, że są pod ostrzałem – zdał sobie z tego sprawę chwilę później, gdy dotarł do niego odgłos rykoszetujących kul. Przeciwnik również używał broni z tłumikami. Tylko dlaczego?

Przywarł plecami do drewnianej skrzyni mając jednocześnie nadzieję, że pociski przeciwnika jej nie przebiją i nie poszatkują mu kręgosłupa. Zerknął w stronę Thora, którego spojrzenie mówiło wiele o tym, jak bardzo nie wie do końca co się wokół niego dzieje. Ostrożnie wychylił się zza swojej osłony i dojrzał kolejne skrzynie oddalone od niego o jakieś dwa-trzy metry.
Decyzję podjął błyskawicznie – ostrzał przeciwnika jakby zelżał na chwilę, więc Steiger jednym susem pokonał tą odległość ściągając jednocześnie spust i kierując ogień w stronę źródeł światła – niestety lampy były silne, ale małe, więc żadnej nie trafił.

Thor schował głowę między ramiona, kiedy tylko zapaliły się silne światła, a do jego uszu dotarł dźwięk trafianego drewna za jego plecami.
Zdezorientowany spojrzał na Rudolfa, który wyraźnie szukał sposobu zbliżenia się do przeciwnika rozglądając się za nową kryjówką. Kiedy Steiger skoczył w stronę kolejnych skrzyń Kaufman wyprostował się do pozycji stojącej. Choć oślepiające światło nie pozwalało mu dokładnie widzieć kształtów to udało mu się zauważyć ogień z lufy, więc błyskawicznie skierował swoją broń w tym kierunku i pociągnął za spust mając nadzieję, że uda mu się trafić. Usłyszał krzyk bólu i odgłos upadającego ciała, lecz nie starał się przyjrzeć rezultatom i sprawdzić czy trafiony mężczyzna żyje, bo dosłownie ułamek sekundy później w jego kierunku posypał się grad kul.

Kurt schowany za, specjalnie przyniesionymi workami z piaskiem, właśnie miał wycelować swój karabin w stronę stojącego najemnika, gdy twarz zalała mu fala krwi. W pierwszej chwili myślał, że to on dostał, z przerażeniem przetarł oczy i dostrzegł upadającego kolegę. Z jego tętnicy obficie tryskała krew brudząc wszystko dookoła. Kurt nawet nie sprawdzał pulsu mężczyzny, widząc wielka brunatno-czerwoną kałużę na podłodze uznał, że nic tamtego nic już nie uratuje.

Rudolf oparł się prawym bokiem o drewnianą skrzynię, podniósł broń do ramienia, w swoim celowniku wyraźnie widział oko, przeładowującego akurat broń, przeciwnika. Nie przymierzał dokładnie, po prostu ściągnął spust, gdy krzyżyk znalazł się mniej więcej na środku głowy. Usłyszał głuchy dźwięk ciała uderzającego o posadzkę.

Ledwo zdążył się schować, gdy zauważył ludzką postać na schodach prowadzących do piwnicy. Thor bez namysłu wycelował i dwukrotnie pociągnął za cyngiel. Z głośnym krzykiem przeciwnik spadł na dół, ale zaraz za nim pojawił się następny, który strzelał przed siebie, chyba na oślep, bo kule trafiały w zupełnie inne miejsce niż kryjówki najemników. Najemnik oddał pojedynczy strzał, który trafił mężczyznę w prawe ramię, siła uderzenia obróciła go, a ponieważ wciąż trzymał palec na spuście, długa seria przeszyła powietrze tuż nad głową Kaufmana.
-Jesteśmy odcięci! – krzyknął do Rudolfa, a chwilę później posłał krótką serię w stronę cienia na schodach, tym razem nikogo nie trafił.

Steiger, gdy tylko usłyszał ostrzeżenie kolegi, zrozumiał, że to pułapka już dawno przygotowana. Teraz rozumiał skąd wzięły się te światła, dlaczego nie było straży, dlaczego ktoś zadał sobie trud układania worków z piaskiem w piwnicy. Wiedział już też dlaczego przeciwnik używał broni z tłumikami – ludzie, którzy chcieli zabić Thora i Rudolfa nie chcieli mieć na głowie policji. Cóż, w takim razie trzeba pomieszać im szyki...
- Łapcie, kurwa prezent! – wykrzyknął z dziką radością/

Kurt miał wrażenie, że czas się na moment zatrzymał. W blasku świateł wyraźnie widział wstającego Steigera, który w dłoni trzymał charakterystyczny jajowaty przedmiot. Rozumiejąc co się za chwilę rozpęta w piwnicy obrócił się w stronę wroga, ale nim podniósł broń na wysokość ramienia granat już leciał w jego kierunku. Wiedział, że nic już go nie uratuje, słyszał głośne „spierdalamy!” wykrzyczane przez Rudolfa do kolegi, z całej siły nacisnął spust. Kiedy granat był tuż, tuż zdążył jeszcze zobaczyć, że jakaś siła gwałtownie obróciła Steigera, a mężczyzna lewą ręką chwyta swoje prawe ramię.
Potem był blask. A potem tylko ciemność…

- Spierdalamy! – Thor usłyszał krzyk Rudolfa i szybko obrócił się w jego stronę. Nie chciał wierzyć własnym oczom widząc jak kolega bierze zamach rzuca granat w ciasnym pomieszczeniu. Odruchowo rozejrzał się w poszukiwaniu lepszej kryjówki, ale wiedział, że nic lepszego nie znajdzie. Zanim eksplozja wstrząsnęła całym pomieszczeniem zobaczył jeszcze jak Steiger dostaje kulę w prawe ramię.<
Huk wybuchu granatu w piwnicy był ogłuszający, fala uderzeniowa pchnęła Rudolfa na ziemię. Upadł na prawy bok i głośno jęknął. Ten skurwysyn przed śmiercią zdążył jeszcze go postrzelić w prawe ramię – na szczęście kula przeszła na wylot, ale i tak rana postrzałowa znacznie obniżała jego wartość bojową, a nie wiedział co jeszcze go czeka nad tym cholernym jeziorem.

Rudolf upadając wypuścił swój karabin z ręki, więc mimo chęci dokładnego zbadania swojej rany, sięgnął lewą ręką za pasek, skąd wyciągnął szwajcarskiego SIG-Sauera. W tym samym momencie zorientował się, że w piwnicy nie ma palą się już rażące w oczy światła. Ciągle czuł tępy ból w kręgosłupie od fali uderzeniowej, w uszach mu dzwoniło, miał zawroty głowy i mdłości. Pomyślał, że już nigdy nie będzie próbował takich popieprzonych pomysłów. Próbował wstać, kiedy wydało mu się, że widzi jakby zarys postaci na schodach odcinający się na tle delikatnej poświaty z parteru. Oddał w tym kierunku cztery strzały, ale żaden nie dosięgnął celu – Steiger był zbyt ogłuszony, a poza tym strzelał lewą ręką.

Franz usłyszał odgłos eksplozji i żołądek podskoczył mu do gardła. Wiedział, że za chwilę zjawi się tu policja, straż pożarna i masa chcących wszystko wiedzieć sąsiadów. Szybko rozejrzał się dookoła i biegiem ruszył w stronę domu, w którym siedział, gdy przybyli najemnicy. Nie wiedział kto spowodował wybuch, ale wiedział, że nikt nie może go zobaczyć na ulicy, obok zaminowanych samochodów, z pistoletem i nożem, którym zabił przed chwilą psa. Miał nadzieję, że Kurt i Otto załatwią sprawę, a on zdąży się odpowiednio oddalić.

- Człowieku! Co ci odbiło, żeby rzucać granatami w piwnicy!? – pełen oburzenia zapytał Thor, gdy tylko zdołali się do siebie zbliżyć i schować za trzema skrzyniami, które tym razem osłaniały ich od strony schodów.
- Bo to duża piwnica… - mruknął pod nosem przyglądają się swojej ranie – Tylko draśnięcie… - powiedział jakby do siebie, a potem zwrócił się do kolegi - Kurwa, musimy stąd zjeżdżać, bo za chwilę zaroi się tutaj od policji, a może nawet anty-terrorystów. Jakieś pomysły?
- Masz jeszcze jeden granat…?
Nim dobiegł do drzwi frontowych wynajmowanego przez siebie domu usłyszał drugą eksplozję. Jezu, oni wysadzą całą chatę w powietrze! – przeszło mu przez myśl, kiedy gorączkowo próbował trafić kluczem w zamek. Kiedy wreszcie mu się to udało pobiegł na górę, po drodze sięgając po krótkofalówkę.
- Otto, nie wiem co oni tam robią, ale masz zrobić wszystko, żeby najemnicy nie wyszli z tego żywi. Zrozumiałeś?
- Szefie, zaraz będzie tu stado glin. – usłyszał przerywany trzaskami głos Otta – Jeśli za dwie minuty tamci nie wychylą swoich głupich łbów pakuję moich chłopców do łódek i wprowadzam w życie plan B.
- Kurwa, bez takich. Masz czekać pięć minut, potem możesz wiać. Pamiętaj, że wiem gdzie cię znaleźć…

Thor ostrożnie wychylił się przez uchylone drzwi wejściowe i szybko rozejrzał. Nie było nikogo w zasięgu jego wzroku, więc schylony ruszył biegiem w stronę najbliższego drzewa. Rudolf w tym czasie osłaniał go opierając karabin o framugę otwartego okna, a kiedy zobaczył, że kolega bezpiecznie przykucnął za drzewem sam wybiegł z budynku. Lewą ręką podtrzymywał prawą, w której trzymał swój karabin. O dokładnym celowaniu nie było mowy, ale seria w kierunku ewentualnych wrogów powinna ich przydusić do ziemi w razie potrzeby.

Posuwali się metodą tak zwanych „żabich skoków” w kierunku samochodów: kiedy jeden biegł do kolejnego drzewa, stanowiącego jako-taką zasłonę, drugi go osłaniał.
- Cholera, ogrodzenie… – mruknął Thor, kiedy dotarli do muru okalającego posesję – Dasz radę?
- Nie mam wyjścia, co nie? – krzywo się uśmiechnął
Thor podskoczył, chwycił się krawędzi ogrodzenia, podciągnął odrobinę i ostrożnie wyjrzał czy nie czają się tam kolejni przeciwnicy. Nikogo nie zauważył, więc powrotem wylądował na ziemi.
- Czysto, pomogę ci się wdrapać na ten cholerny murek. – złożył dłonie tak, aby stworzyły swego rodzaju „stopień”, po którym Rudolf miał wejść na ogrodzenie. Steiger bez słowa oparł nogę na tymże „stopniu” i z pomocą kolegi wybił się w górę jednocześnie lewą ręką chwytając krawędzi muru. Poczuł jak Kaufman dodatkowo popycha go do góry, kiedy on sam próbował podciągnąć się jedną ręką. W końcu udało mu się to, jednak nie zdołał utrzymać się u góry, przetoczył się przez ogrodzenie i z głuchym łoskotem wylądował na ziemi.
- Kurwa! – zakrzyknął mając gdzieś zasady bezpieczeństwa, na jedną noc miał za dużo wrażeń
- Jezu, żyjesz człowieku? – zapytał Thor jednocześnie wdrapując się na betonowy murek– Ładnie przywaliłeś. – powiedział do niego z góry i zgrabnie zeskoczył na dół. Pomógł wstać koledze.
- Kurwa, kurwa, kurwa… co za popieprzona noc! – przeklinał Steiger oglądając obwiązaną kawałkiem materiału ranę. – O dziwo jeszcze się nie wykrwawiłem…
- Nie przesadzaj, sam mówiłeś, że to tylko draśnięcie. – uśmiechnął się Thor – Dobra, dasz radę biec?

Otto widział jak najemnicy pokonują ogrodzenie, ale postanowił, że dopuści ich odrobinę bliżej. Choć gonił go czas to wiedział, że paradoksalnie zaoszczędzi go więcej, jeśli przeciwnik podejdzie jeszcze kilka metrów.

Autor: Popuś, Brak komentarzy · 13351 czytań
Komentarze (0)



Nick: